sobota, 5 stycznia 2013

Złe mięso, czyli jak (nie) zostałam bezrobotna






Lejdis ę Dżętelmę.
Zimne świnie okazały się być złe. Rzuciłam więc (mięsem), pakuję się i jadę wąchać alpejskie kwiatki. Do środy uważałam, że Polska jest osobliwym ale dobrym krajem, miłym przyjaznym, takim wiecie, swojskim. Pffffffff.
Nie zostałam bezrobotna. Znaczy - jestem, ale nieoficjalnie. Gdyżbo zgodnie z regulaminem, jeśli:
uno: mam prawo do zasiłku, mogę zarejestrować się w UP, przetransferować sobie zasiłek zagramanicę, czyli wysłać polskie pieniądze do obcego kraju i wtedy oficjalnie szukać pracy tamże;
due: nie mam prawa do zasiłku (bo zwolniłam się sama), mogę zarejestrować się na bezrobocie, ale nie mogę jechać za granicę, tzn. mogę, ale tylko na 10 dni w ciągu roku, w pozostałym czasie muszę pozostać do dyspozycji UP, który nota bene i tak mi nic nie zaoferuje, bo w grudniu na 22 tys. bezrobotnych, ofert było 470 (słownie: czterysta siedemdziesiąt). Nie zmienia stanu rzeczy fakt, że ja mam w dupie ten ich zasiłek, że go nie chcę, że poszłam grzecznie zapytać, że chcę legalnie i po bożemu.
Pan kierownik działu pośrednictwa pracy za granicą w Urzędzie Wojewódzkim (tak, poszłam się poskarżyć), jednak zgodnie przyznał, że owszem, to jest bez sensu. No, chociaż ktoś się ze mną zgadza.
W gnieźnieńskiej skarbówce pani blond lafirynda mając przystawić pieczątkę odmówiła współpracy. Tłumaczenie, że zrobiła to już trzy razy wstecz zbyła komentarzem, że te trzy razy musiały być niezgodnie z przepisami.
W WBK pani podniosła mi ciśnienie twierdząc, że wszystkie nadpłaty na konto kredytu też były niezgodnie z regulaminem, bo im się teraz system rozjeżdża. Nic to, że trzy z czterech sama ode mnie przyjmowała. Burdello, le grande burdello!


So,
hej Przygodo! Hej Bayern! Jadę podbić tamtejszy rynek wyrobów handmade.

Dbajcie o siebie.

P.S. Jeśli kiedyś na pasku wiadomości w tv pojawi się informacja, że w okolicy Monachium zaobserwowano osobliwe zachowanie krów, które zaczęły przeklinać po polsku, to wiedzcie, że to byłam ja ;)