sobota, 25 lutego 2012

You can't have me, I'm a wet (american) dream

Bjuro, 10.
Korba: a ostatnio kupiłem kabanosy Sokołowa i na etykiecie było napisane, że 100 g produktu wyprodukowano z 200 g mięsa... to się właśnie nazywa kiełbasa suszona!
Mła: a ile kosztują?
Korba: jakies 7 zeta za 120 g
Mła: czyli za kilo wychodzi...
Korba: circa 5 dych.. a to swoją drogą też dobre jest... bo jakby napisali, że kabanosy kosztują 5 dych za kilo toby nikt nie kupił, a tak - proszę - zgrabna paczuszka, jedyne 7 zeta i idą jak ciepłe bułeczki...
Mały Miś: no i prawda... bo mnie też przecież nie stać na szynkę serrano na kilo... a tak jadę do PiPa i kupuję mikro paczuszkę za dychę...
Mła: już myślałam, że powiesz, że jakby się ktoś dowiedział, że ty kosztujesz 5 dych toby się nikt nie skusił, a tak, jak wychodzi po 7 zeta za numer, to jeszcze jest nadzieja... w zasadzie (przetrząsam kieszenie) za 7 zeta to może się skuszę... tej, ale może jakiś rabacik na odchodne?
Mały Miś (kulając): dasz 4,5 zeta i się dogadamy!

Plac, noon
Mła: dalej, zjeżdżaj panie bo nie ma czasu!
Riba: a mogę auto umyć?
Mła: jutro, dziś nie ma czasu!
Riba: dobra, jadę, ale żeby mnie znów Le Grande nie wyzywał, że mam brudne...
Mła: to sobie umyjesz dziś koło biura
Riba: z tym tamtym wężem? tam jest takie chujowe ciśnienie, że nawet ja z mojego kija mam większe!
Mła: taaaaa? a weź pokaż..
Riba: no jak tak na zawołanie? a ty tak na zawołanie możesz?
Mła: mi to czasem wystarczy że pogadać i ja już mogę!

Bjuro, 16.30
 CzikagoBoy (lat 70+) opowiada kolejne historie ze swojego życia... 
(...)
CzikagoBoy: a na kolegów zawsze lubiłem Warszawiaków
Mła: serio? bo to raczej niestandardowe podejście, Warszawiaków generalnie się i nas nie lubi...
CzikagoBoy: a bzdura! Warszawiak jak miał to się podzielił, a Krakusy to takie złotówy straszne! tak zresztą wynaleziono drut aluminiowy
Mła: hę?
CzikagoBoy: no bo ciągnął był złotówkę kiedyś Krakus z jednej a Poznaniak z drugiej i tak się przepychali... o, a u Szefa mam 10 piesków, takie malutkie są, ładne. najpierw naliczyłem 6 i tak Szefowi powiedziałem, ale potem jak trochę podrosły to się okazało, że jednak 10.... i Szef jeszcze nie wie! przecież jak się dowie to mnie z tymi kejtrami wypierdoli na zbity pysk... ale w sumie oni tam robią kiełbasę z dzika, ja im powiem, żeby je przekręcili!
Mła: ee, nie, bo to trzeba skubać..
CzikagoBoy: a do skubania mam wstęt, pamiętam jak mama moja kaczkę zabijała, oskubała ją i ją jebut za łeb i szyja poderżnięta i tak trzymała nad miską, żeby juchę na czerninę... czerninę to ja lubię, ale najchętniej ta z kroku!
Mła: no teraz to pan jest obleśny, panie Czikago
CzikagoBoy: kiedyś jechałem pociągiem z dwiema paniami, matka z córką, i je obie obróciłem.... ciemno było, wychodzę z przedziału i w szybie widzę, że pysk mam jak Indianin, jedna chyba ciotę miała...
Młoda: a fuuuuuuuuuj! panie Czikago, oblecha!
CzikagoBoy: a raz w życiu popełniłem błąd... miałem taką Węgierkę, córkę trenera kadry węgierskiej, boziu, jaka ona piękna była...na sylwestra dostałem zaproszenie ale mnie żona nie chciała puścić...
Mła: no to akurat nic dziwnego..
CzikagoBoy: no przecież jakbym pojechał to ty wiesz kim ja bym teraz był? o, a wiesz jak jest obciąg laski po węgiersku?
Mła: eehee, niee?
CzikagoBoy: "torgosz szorgosz aż wytorgosz"... a po hiszpańsku: "laskos oblizos"! a jak pojechałem do Ameryki to pierwsze czego się nauczyłem to było "how much push push"! i kolega mi powiedział: "jak nie wyruchasz Murzynki, nie będziesz Amerykaninem!"... i mi już tego samego dnia po przyjeździe przyprowadził taką smaczną czekoladkę... jak spróbowałem to się zakochałem w tym towarze! ooo, kochana, a ile tam sexshopów było!