piątek, 11 maja 2012

psia nomen omen CREW


Dziś, 17., przydomowy Wimbledon


Komar, niewielkie licho, lecz bardzo czupurne,
Wyciągnąwszy różeczki i skrzydła poczwórne,
I żądełko krwi chciwe, latał ponad śpiącym
I "Krwi, krwi, krwi, krwi!" wołał głosem bzykającym.

"Drżyj, człowieku, wybiła ostatnia godzina,

Jestem Marat owadow, lotna gilotyna".
Az przebudził się człowiek, czatowal po głosie
I za pierwszym ukłuciem pac, zabił na nosie.

Szedł z nieboszczykiem w okno, nie mogl znaleźć śladów

Tej lotnej gilotyny, Marata owadów,
Człowiek, gniotąc go w palcach: "Nie budź śpiących, bracie,
Atomie terroryzmu, owadów Maracie

Kiedyś tak małe licho, nie rób tyle krzyku,

A kiedy chcesz ukąsic, kąsajże bez bzyku.
Jeśli ci krwi potrzeba, gdzie chcesz nos mi wtykaj,
Tylko, kiedyś tak mały, kąsaj, a nie bzykaj".
Adam Mickiewicz